Tadeusz Baranowski
Jest jednym z najpopularniejszych polskich twórców komiksowych dla dzieci. Jego „Skąd się bierze woda sodowa?” czy „Antresolka Profesorka Nerwosolka”, przeszły do kanonów literatury dla dzieci. Znalazły się w antologii pt. „1001 Comics. You must read before you die” wydanej przez amerykańskie wydawnictwo Universe. A jednak… to tylko zabawa – mówi Tadeusz Baranowski. Bo jego prawdziwym żywiołem było zawsze malarstwo.
Na studia do Warszawy przyjechał w tajemnicy przed ojcem, który był znanym rzeźbiarzem i dyrektorem liceum plastycznego w Lublinie. Baranowski miał zostać pianistą, dlatego kończył szkoły muzyczne. Ale na jego ławce w szkole zawsze stały tusze z farbami, a nauczyciele machali ręką na jego potyczki z przedmiotami ścisłymi. I tak było wiadomo, że rośnie artysta.
Egzaminy na ASP poszły gładko i prawie od razu stało się jasne, że będzie jednym z najlepszych studentów. Tajniki malarstwa zgłębiał w pracowni profesora Nacht-Samborskiego. Trafił na cudownego pedagoga, otwartego na świeże spojrzenie młodego człowieka. Obserwował, robił drobne korekty, ale raczej szedł za uczniem, niż naginał go do swoich wizji.
Od początku Baranowskiego pociągały wielkie formaty. Co najmniej dwa metry na półtora. Jego malarstwo cechowała niesamowita ekspresja i pewien brutalizm. Pozornie panujący chaos, kilkoma pociągnięciami pędzla zostawał uporządkowany. Dominowały formy biologiczne, fragmenty tkanek, a wszystko to spięte klamrą koloru. Niesamowite i zaskakujące wyczucie koloru oraz czystość kompozycji sprawiały, że jego prace zdobywały wówczas wiele nagród i wyróżnień na wystawach w kraju i za granicą.
Lata siedemdziesiąte, to okres najintensywniejszej pracy malarskiej. Wciąż poszukiwanie nowych światów, choć zawsze łatwo dostrzegalny w nich niepokój, chaos i lęk. Jego prace kupił wówczas dla Teatru Studio dyr. Józef Szajna, a także Zachęta oraz Ministerstwo Kultury i Sztuki.
I wtedy uwiodła Tadeusza Baranowskiego grafika. Zaczął tworzyć autorskie szaty graficzne dla wielu pism. Większość nagradzana za nowatorskie spojrzenie i rozmach projektów. Jako autor pierwszej kolorowej makiety do gazety nastolatków „Świat Młodych”, został jej szefem graficznym. I tak z potrzeby pisma zaczął pisać i rysować komiksy. Te, charakteryzowały się absolutnie oryginalnym, surrealistyczny poczuciem humoru, a także szczególnym podejściem do kompozycji stron i ich kolorystyki. Do dziś oryginalne plansze są przedmiotem zakupu kolekcjonerów tzw. wielkiej sztuki.
Ale przez te wszystkie lata pracy w prasie tęsknota za malarstwem tkwiła jak zadra. – Zawsze czułem się malarzem – mówi. – Nie chodziłem na wystawy, nie wypowiadałem się na temat prac innych twórców, ponieważ uważałem, że nie mam do tego prawa, skoro sam nie maluję. Bolała bardzo etykietka tego „co się tak dobrze zapowiadał”.
Trzy lata temu podejmują z żoną decyzję o wyprowadzce z Warszawy. Kupują siedlisko na ukochanych Mazurach. Tam rozpoczyna się mozolny powrót do dawnej formy. Widziałem te moje obrazy, jako formy coraz bardziej przestrzenne, bliższe nawet rzeźbie. Chciałem, żeby obcujący z nimi mogli się w nich zanurzyć, wejść do środka – mówi.
Ale wykonanie tych zamierzeń okazało się niesłychanie skomplikowane. Najpierw powstawały architektoniczne konstrukcje. Potem wypełniały je kształty i kolory. Ale efekt nie był tym, o co chodziło twórcy. Ponawiane nieustająco próby, poszukiwanie nowych materiałów, tworzenie własnych narzędzi wyrazu, pochłaniały wiele czasu i zdrowia. Powoli jednak, krok po kroku, powstawały nowe prace. Najpierw tradycyjnie ogromne, z czasem nieco mniejsze.
Kiedy patrzymy na ostatnie prace Tadeusza Baranowskiego, to wciąż widzimy ducha tamtego młodego, niespokojnego artysty. Chaos uzyskiwany nie poprzez malowanie pędzlem na płótnie, ale poprzez nakładanie się materii i struktur, jest znakiem rozpoznawczym tego autora. Znowu dominują elementy organiczne, splątane siecią dziwnych struktur. Straszne, że aż piękne! I ten jedyny z swoim rodzaju sposób traktowania koloru. Bez cienia fałszu i wątpliwości.
Dziś, sześćdziesięciosiedmioletni Baranowski goni czas, który uciekł. Dlatego pracuje niesłychanie intensywnie i przygotowuje się do wielkiego powrotu. Ma w tej chwili około czterdziestu prac, z których dwadzieścia pięć zamierza pokazać na wernisażu. Na wiosnę planowany jest jego powrót. Będzie to na pewno dużym wydarzeniem artystycznym, nie tylko w stolicy. Aktualnie, przy pomocy swojego marszanda, poszukuje galerii do prezentacji swoich prac.
27 maja, 2017 w 3:06 pm
Bardzo mi pomogliście! Jestem wam niezmiernie wdzięczna ☻ Zrobiłam prezentacje o Baranowskim na plastykę.. 🙂 Trzymajcie kciuki żeby praca była na 6 😀 Bo właśnie po to ją zrobiłam 🙂
Pozdrawiam Oliwia