Sztuka puszczona z dymem…
Jak daleko można się posunąć w wyrażaniu swojego buntu? Okazuje się, że czasem można przekroczyć granice. Zrzuca się to muzeum w Neapolu, którego dyrektor, w walce o dotacje na włoską sztukę, demonstracyjnie palił obrazy.
W ostatnich dniach Casoria Contemporary Art Museum w Neapolu było w centrum uwagi i o to przecież chodziło. Ale czy akcja przyniosła zamierzony skutek? Czy gra była warta świeczki? Na to pytanie powinien odpowiedzieć Antonio Mafredi – dyrektor muzeum i sprawca zamieszania.
Z jego inicjatywy w ubiegłym tygodniu spłonęły dwa dzieła sztuki. Autorem jednego z nich był francuski artysta Severine Bourguignon, który poparł protest CAM. Mafredi zapowiada, że to nie koniec i każdego tygodnia płonienie strawią trzy kolejne obrazy. Swoją akcję prowadził dopóty, dopóki nie zmieni się system dotacji na kulturę. We Włoszech, kolebce sztuki, działania muzeum szokują i wywołują kontrowersje.
Do jakiego celu dąży muzeum i jakimi argumentami się kieruje? Chodzi o wywarcie wpływu na rządzących i skłonienie ich do podwyższenia środków finansowych przeznaczanych na kulturę. W ostatnim czasie, kiedy kraj pogrążył się w kryzysie, dotacje zostały zminimalizowane. Zdaniem dyrektora muzeum są one teraz na takim poziomie, że wszystko jedno, czy on sam zniszczy obrazy. Jeśli nie i tak, bez pieniędzy na ich utrzymanie, zniszczeją same.
Desperacki akt Mafrediego to nic innego jak wołanie o poszanowanie dla włoskiego dorobku kulturowego. Nie chodzi tylko o dzieła malarskie, ale o zabytki architektury czy rzeźbę. Palenie dzieł sztuki ma wymiar symboliczny i manifestacyjny.